Temat jak z pewnością się spodziewacie jest bardzo kontrowersyjny i równie gorący. Jeżeli czytają niniejszy artykuł rodzice – z pewnością zgodzicie się, że wielu specjalistów ma różne zdania na temat obuwia dla maluszków. Co gorsza bardzo wiele opinii opiera się na typowym ,,widzi mi się” lub o słynnym stwierdzeniu ,,doświadczenie podpowiada mi”. Czyli rozumiem, że o ile dwóch specjalistów np. kończących tę samą uczelnię i podobne szkolenia podyplomowe ma skrajnie inne zdanie na ten temat i argumentuje to tak samo jak powyżej, to co to oznacza – dysonans poznawczy czy skrajnie inną konstrukcję neurologiczną, ortopedyczną pacjentów w tym samym mieście?
Dla mnie jako terapeuty, który na swój sposób specjalizuje się w fizjoterapii podiatrycznej (stopy) temat ten jest bardzo niewygodny. Niewygoda wynika z następujących faktów:
Cały świat specjalistów jest tutaj bardzo podzielony. Jeżeli spojrzymy na dwa skrajne bieguny to widzimy następujące ,,szkoły” obuwnicze:
Spośród powyższych obozów wyłania się trzeci obóz, nazwijmy go ,,1a” i można go nazwać: zapiętek może być nieco niżej (wow wielka różnica, naprawdę…)
Po dzień dzisiejszy na wielu uczelniach i w programach nauczania nie ma odrębnej nauki o obuwiu dziecięcym. Ochronnej roli obuwa nie da się podważyć, gdyż ochronną rolę, jako m.in. izolacja termiczna stosowali nasi przodkowie blisko 30 tys. lat temu. O ile jako terapeuci jesteśmy zgodni, co do faktu, że we współczesne podłoże, środowisko w jakim żyjemy wymusza wręcz pewną konieczność ochrony narządu ruchu to nie możemy pominąć wpływu obuwia na mechanikę stopy i narządu ruchu – a wpływ jest znaczący. Ma to szczególnie ważny aspekt z perspektywy rozwoju dziecka. Trzeba tutaj zaznaczyć, że na drodze ewolucji cały nasz narząd ruchu uległ pewnym zmianom adaptacyjnym. Tempo ewolucji jest powolne i trzeba stwierdzić, że ewolucja stopy nie przebiegała proporcjonalnie i równorzędnie z tempem pojawienia się i modyfikacji obuwia – co więcej tempo zmian zachodzących w obuwnictwie jest szalenie szybkie, więc nie dziwmy się, ze nasze stopy nie wiedzą do czego się dopasować.
Wiedza o wpływie obuwia na stopy dziecka również ewoluowała. Na samym początku (często niestety po dzisiejszy dzień) ocenia się jedynie wpływ obuwia na morfologię stopy i jej strukturę. Za punkt obserwacyjny przyjmuje się często jedynie wysokość tzw. łuku przyśrodkowego stopy. Obserwacje te, szczególnie w oparciu o badanie na plantukonturografie i podoskopie (jako wiodące badanie bez aspektu rozwojowego i dalszego badania) przysparza sporo kłopotów i błędnych interpretacji diagnostycznych. Większość wskaźników, choćby wskaźnik kątowy Clarke’a to jedynie informacja o wartości kąta w statyce i wyniku tego nie da się przełożyć na parametry dynamiczne. Co więcej obserwuje się różnice w morfologii stóp dzieci w Europie względem dzieci m.in. w Australii, USA czy Afryce.
Współcześnie sugeruje się, iż specjaliści powinni zwrócić się w kierunku zrozumienia zależności ,,struktury i funkcji” oraz tzw. interakcji między stopą a podłożem – a raczej butem. To ,,paradoksalne” jakże oczywiste odkrycie i zależność, w dużej mierze wpływa i kształtuje strukturę i funkcję stopy rosnącego i dojrzewającego dziecka. Z drugiej jednak strony – ten niepodważalny fakt sprawia, że jest to ogromna przeszkoda w zrozumieniu, a raczej usystematyzowaniu tej wiedzy, to znaczy jaki wpływ ma obuwie na stopy, jak wpływają na funkcję konkretne materiały ich gęstość etc.
Istnieje szereg badań (współczesnych, nie mowa tu o badaniach z przekroju 1885-1990), które niepodważalnie stwierdzają, że obuwie ma ogromny wpływ na rozwój stopy dziecka i jego rozwój. Jedno z tych badań podkreśla role doboru odpowiedniej długości obuwia, czego negatywnym skutkiem noszenia źle dopasowanego obuwia (krótsze niż długość stopy) może być zwiększanie się tak zwanego kąta koślawości palucha u małych dzieci czyli tworzenia się dziecięcego hallux valgus.
Dosyć spora metaanaliza wykazała, że dzieci, które noszą obuwie przemieszczają się nieco szybciej, wykonują dłuższe kroki przy użyciu szczególnie tzw. rockera stopy i zwiększa się rola mięśnia piszczelowego przedniego. Nieco inaczej ma się ta sytuacja w biegu, ponieważ okazało się, że buty zmniejszają prędkość kończyny w trakcie fazy wymachu, absorbują wstrząsy i niejako ,,wymuszają” kończynę do uderzenia piętą o podłoże. Niestety nie wiemy jednoznacznie jaki ma to wpływ w ujęciu długofalowym, jednak warto pamiętać o tym, iż sam but wpływa na parametry biomechaniczne chodu oraz biegu.
Dodatkowo obserwuje się, że dzieci chodzące w obuwiu sportowym mają znacząco mniej ruchu trójwymiarowego przodostopia i śródstopia szczególnie w płaszczyźnie strzałkowej (czytaj zgięcie grzbietowe i podeszwowe) – zwłaszcza w stawie śródstopno – paliczkowym palucha – aż o 72%. Ruch ten oczywiście musi być skompensowany w innych stawach m.in. stawie skokowym górnym oraz tzw. łączu piętowo – łódkowo – skokowym – czyli stawie Choparta.
W jednym z badań oceniano wpływ sztywności obuwia u dzieci, które dopiero uczą się chodzić. Zaobserwowano, że dzieci w obuwiu elastycznym miały szerszy i krótszy krok z jednoczesnym skróceniem czasu obciążenia kończyny dolnej w stosunku do dzieci ze sztywniejszym obuwiem. Innymi słowy miękkie, elastyczne obuwie wymusza na organizmie konieczność lepszej kontroli hamowania kończyny dolnej w trakcie chodu.
Tym samym pojawia się tutaj pierwszy ,,klapsus konstrukcyjny” obuwia dziecięcego.
Jeżeli obuwie elastyczne wymusza konieczność hamowania (bo samo nie hamuje) i jednocześnie zwiększa amplitudę ruchu przodostopia praktycznie we wszystkich płaszczyznach - but musi być szerszy z przodu, aby pracujące przodostopie miało miejsce na wykonanie tego ruchu (dla wnikliwych jest to ruch po paraboli) – a ruch paraboliczny wymusza zmniejszoną objętość przodostopia i konieczność zaokrąglenia tzw. noska w bucie.
Więc sama cecha – elastyczność obuwia - nic nam tutaj nie da, o ile nie będzie spełnionych kolejnych warunków, co więcej elastyczne obuwie bez odpowiedniej konstrukcji przodostopia może wpłynąć niekorzystnie na rozwój stopy dziecka.
Paradoks moi Drodzy polega na tym, że mamy doskonale poznane wskazówki i normy biomechaniczne i inżynieryjne projektowania obuwia specjalistycznego, ortopedycznego i aplikacji ich w konkretnych jednostkach chorobowych typu (martwica kości piętowej, zapalenie rozcięgna podeszwowego, stopa końsko – szpotawa), a TAK MAŁO WIEMY jak powinno wyglądać NORMALNE obuwie do codziennego użytku u zdrowego dziecka. Można by rzec – wiemy jak nawet skutecznie leczyć (raczej zaleczać), a nie wiemy jak zapobiegać.
Dobór pierwszego bucika dla maluchów to niezwykle ważny element. Absolutnie NIE POWINIEN uwzględniać trendów obuwniczych i tak zwanej mody, lecz powinien opierać się sztywno na FAKTACH, OBSERWACJI, BADANIU I CELACH. Wybór obuwia tym samym musi uwzględniać etap rozwojowy dziecka pod kątem czasu oraz jego jakości. Ponadto sama ocena funkcjonalna stopy oraz całego dziecka (rozwój, motoryka, neurologia, integracja sensoryczna, emocje etc.) jest kluczem do wyboru odpowiedniego kierunku.
Stwierdzenie, że stopa powinna rozwijać się boso, bez żadnego obuwia również z perspektywy dzisiejszych czasów jest błędna. Ludzkie ciało nie lubi zasad zero – jedynkowych. Zdrowo rozwijające się dziecko nie może mieć mechanizmów i czynników zewnętrznych patalogizujących jego naturalny rozwój. Z perspektywy stopy i współczesnego otaczającego środowiska (dziecko z naszego kraju – Polska) dziecko musi radzić sobie zarówno boso jak i obuwiu. Powinno wykazywać umiejętność adaptacji. No chyba, że chcemy aby dziecko chodziło tylko boso – to najlepiej nie zakładajmy mu w ogóle obuwia, tylko co wtedy uzyskamy i jak się to ma do środowiska w którym żyjemy?
Z pewnością zadbajmy o następującą ocenę pewnych cech, które but powinien posiadać:
Powyższe punkty to jedynie pewne wskazówki. Przypominam z uporem maniaka, że rozmawiamy o zdrowo rozwijającym się dziecku i niniejszy tekst nie zastąpi absolutnie profesjonalnego doradztwa podczas wizyty w gabinecie.
Pamiętajmy o różnorodności podłoża oraz bodźców. Dziecko do rozwoju potrzebuje wielu, przeróżnych bodźców w całym ciele (nie tylko w stopie). Czy chód boso jest dobry – absolutnie i powinien być wiodący pod kątem stymulacji i rozwoju narządu ruchu i układu nerwowego. Jeżeli pojawia się jakaś patologia, problem z kontrolą napięcia te proporcje mogą ulec zmianie, ale o tym decydować powinien indywidualnie specjalista.
Ostatni wniosek jaki tutaj się nasuwa to stwierdzenie – myśląc tylko o rozwoju stopy odpowiedź jest prostsza na pytanie, jaki but powinien być zakupiony dla dziecka, jednak w perspektywie układu nerwowego, rozwoju psychomotorycznego i wielu innych czynników muszę powiedzieć w zgodzie ze współczesną wiedzą i swoim terapeutycznym doświadczeniem i sumieniem NIE DA SIĘ JEDNOZNACZNIE ODPOWIEDZIEĆ NA TO PYTANIE.
Opierajmy się na faktach, zadawajmy pytania, analizujmy naszych małych pacjentów i w oparciu o to wszystko już nie powinny padać słowa typu: widzi mi się. Doświadczenie jest oczywiście ważne ale pozwolę sobie na małą dygresję. Ja też swego czasu bazowałem tylko na swoim doświadczeniu odnośnie stopy i uwaga przez parę lat żyłem w swojej terapeutycznej strefie komfortu i leczyłem wszystkich z NIEISTNIEJĄCEGO OD WIELU LAT płaskostopia poprzecznego przedniego. A więc my terapeuci – szukajmy badań nie tych, które nam potwierdzają lecz tych, które nam zaprzeczają i miejmy to źdźbło naukowego, krytycznego myślenia – wtedy z pewnością dobrze wykorzystamy tę wiedzę w praktyce.
Potrzebujemy badań, potrzebujemy obserwacji a jeszcze bardziej potrzebujemy współpracy między wieloma grupami specjalistów – tu ma w ogóle nie padać słowo RYWALIZACJA tylko powinno pojawić się jedno słowo w słowniku WSPÓŁPRACA.