Słyszeliście z pewnością wiele teorii na temat jednych z metod fizjoterapeutycznych, jaką jest terapia manualna. Jest to specyficzne oddziaływanie na organizm pacjenta: jego mięśnie, stawy, powięzi, więzadła itp. w celu m.in. poprawy ruchomości i przede wszystkim redukcji i eliminacji bólu. Kluczowym priorytetem staje się odnalezienie przez terapeutę mechanizmu lub źródła bólu. Stąd pojawia się szereg technik testujących pacjenta, które uwzględniają m.in. testy siły mięśniowej, testy neurodynamiczne, badanie neurologiczne, badanie ortopedyczne i wiele innych.
Pojawia się tutaj ciekawa zależność – organizm ludzki stanowi integralną całość i większość reakcji, procesów biologicznych, chemicznych w jego ciele zostało już poznanych i opisanych. Procesy gojenia tkanek przebiegają u każdego w oparciu o pewien jeden i ten sam schemat. Szlaki neurologiczne odczuwania bólu również są opisane i w większości poznane. Skoro tak – to dlaczego istnieje tyle nurtów, metod i modeli terapii manualnej? Często nawet z samej obserwacji techniki oddziaływania na pacjenta widzimy pewien dysonans
Przytoczę tutaj przykład: jedna koncepcja skupia się na np. mobilizowaniu stawów (terapeuta wykonuje specyficzne ruchy poruszając członami kostnymi w celu uruchomienia/poprawy ruchomości stawu). Efekt – poprawa odczuć pacjenta lub nawet brak bólu. Inny przypadek – ten sam pacjent z niemalże identycznymi objawami, a terapeuta skupia się na delikatnych technikach ukierunkowanych na warstwy powierzchowne powięzi – efektem wizualnym nawet nie jest zaczerwienienie skóry. Efekt końcowy – pacjent również się poprawia.
Czy to możliwe, aby taki sam pacjent, z takim samym obrazem klinicznym, bez uszkodzeń struktur nerwowych i tkanek miękkich mógł poprawiać się na skutek tak skrajnie różnych technik? Z własnej praktyki odpowiem wprost – jest to oczywiście możliwe. Pomijam sytuacje, w których ten sam obraz i przebieg bólu może być generowany różnymi strukturami i mechanizmami.
A może przestało boleć, ponieważ terapeuta poprawił ruchomość tkanek miękkich?
Współcześnie nauka nieco krytycznie patrzy na mechanizmy oddziaływania terapii manualnej. Jednoznacznie nauka potwierdza pozytywny wpływ określonych technik na organizm człowieka, redukcję bólu, poprawę trofiki tkanek itp. Jednak ciągle panuje spór – dlaczego określone techniki działają i na skutek jakiego mechanizmu następuje finalnie redukcja bólu? Ciekawe światło na możliwą odpowiedź na postawione pytanie rzuca badanie z 2018 roku [1]. Okazuje się, że nasz mózg w procesie odczuwania i modulowania odczuć bólowych pełni bardzo ważną rolę. Co więcej – mózg potrafi niejako przewidywać ból. Odpowiada za to tzw. kora somatosensoryczna. Mózg jest w stanie modulować/redukować aspekty emocjonalne, poznawcze, a także na drodze ,,wstępującej” - aferentnej zmieniać odpowiedź centralnego układu nerwowego [1].
Na skutek technik manualnych terapeuta niejako kontaktuje się z centralnym układem nerwowym pacjenta (mózg). Obrazowo można by rzec, że terapeuta mówi do mózgu – przestań interesować się tym regionem. To swoiste ,,odwrażliwienie” jest kluczowe w procesie terapii. Innymi słowy można zadać pytanie: terapeuta uruchomił staw dlatego bo zadziałał mechanicznie, czy może dlatego, że centralny układ nerwowy UMOŻLIWIŁ mu to? Mięsień ,,rozluźnił się” dlatego bo mechanicznie terapeuta zastosował specyficzne techniki, czy może znowu jest to efekt zadziałania mózgu?
Okazuje się że zanim nastąpi reakcja MECHANICZNA (czyli terapeuta np. wyczuje luz w tkance, poprawę ślizgu stawowego) centralny układ nerwowy (mózg) reaguje znacznie szybciej i na skutek modulacji impulsów/sygnałów dosłownie ,,odczula”, czyli desensytyzuje dany region. Pacjent mniej odczuwa ból, maleje obawa przed ruchem etc.
Obserwacje te ukazują efekty terapii manualnej niejako z innego punktu widzenia. Przedstawiony powyżej mechanizm stanowi wspólny mianownik do wszystkich modeli terapeutycznych. Nie da się tym samym prowadzić technik manualnych bez angażowania w cały proces mózgu pacjenta. W tym wszystkim jest jedno słabe ogniwo. Kora somatosensoryczna, autonomiczny układ nerwowy są w ścisłej korelacji z układem limbicznym – czyli układem odpowiadającym za integrację i odczuwanie uczuć. Dlatego tak ważna jest również tak zwana ,,otoczka terapeutyczna”, indywidualne podejście, spokój, techniki oddechowe, zaufanie.
Trzeba również spojrzeć krytycznie na ten model jak i samą terapię manualną – należy pamiętać, że jest ona konieczna w procesie radzenia sobie z bólem, badaniem i diagnozowaniem pacjenta niezwykle ważna. Jednak nadal jest to terapia pasywna – w celu utrzymania efektu terapeutycznego konieczne jest wprowadzenie terapii ruchowej, indywidualnego treningu, zestawu ćwiczeń. Nie umniejszajmy efektów terapii manualnej ale również jej nie stawiajmy na piedestale.